Ślub plenerowy w Kazimierzu Dolnym. Marlena i Marcin

Marlena i Marcin. Historia prawdziwej miłości. Pierwszej, bo jeszcze z liceum. I tej odnalezionej po przebyciu wielu dróg. Dojrzały powrót do siebie, powrót jakby do domu po latach doświadczeń. Wiedziałam, że to będzie piękny ślub. Czułam to już po pierwszym kontakcie, gdy Marlena zapytała mnie o termin. Dlatego zdecydowałam się przejechać pół Polski, by uwiecznić ich Dzień. Co zrobić, gdy zamiast słonecznej pogody, deszcz podczas ślubu w plenerze, gęste chmury przynoszą obfity deszcz? Akceptować, kochać, dać się porwać chwili:)

Choć oboje mieszkają na co dzień w Warszawie, na swój ślub w plenerze wybrali ukochany Kazimierz Dolny. Mimo, że pogoda w Polsce nie rozpieszcza marzycieli, deszcz siąpił od rana i nie było nawet jak wyskoczyć na sesję w tym pięknym zabytkowym mieście, to całość w moich oczach wydała się i tak bajkowa. Marlena dosłownie utkała w swoich rękach całą oprawę, dopieściła ją w szczególe. Zadbała o WSZYSTKO. Nie mogłam nasycić oczu dekoracjami, detalami, ich wyglądem. Kameralna uroczystość, odczytanie sobie listów, jakie zgodzili się napisać wcześniej (Marlena) lub godzinę przed (Marcin;). Rodzinny obiad, melodie skrzypka, który też przejechał wiele kilometrów na to wydarzenie. Klasa, nastrój, elegancja oraz luz i relaks. Tak to podsumuję.

A po ślubie…Marlena zmieniła swoje życie zawodowe. Gdy zobaczyłam, co wyczarowuje z kwiatów, od razu zapytałam, czy jest florystką. Okazało się, że tak, ale pracuje u kogoś. Mocno jej kibicowałam, by odważyła się znów powiedzieć marzeniom TAK i założyła własną pracownię. Nie do wiary…minęło kilka miesięcy, dostałam od niej logo i zdjęcia z kwiaciarni Makówka by MH w Warszawie. Jestem z niej taka dumna!

A ich wyjątkowy ślub wyglądał tak…