fbpx

O MNIE

Nazywam się Ewelina Lewkowicz-Żmojda. Najbliżsi nazywają mnie Ewelinką. Ktoś kiedyś skrócił do Inki. Tylko jeden raz, a w głowie zostało do dziś. Kocham podróże, niedzielną shakshukę na śniadanie (to już domowy rytuał) oraz stanie na głowie dla zmiany perspektywy. Mówiłam, że nigdy się tego nie nauczę, a jednak. Nigdy nie mów nigdy!
Podobno jestem spostrzegawcza, wszystko widzę i słyszę. To chyba dobrze, choć czasami lepiej widzieć i słyszeć mniej;) Mogę wiele mówić o tym, co lubię, o czym marzę, jakie są moje plany, ale przecież nie po to tu jesteś. Niech więc będzie słowem o fotografii...

Decydujący moment w fotografii i życiu

Początki mojego zainteresowania fotografią sięgają pewnych wakacji w Paryżu. Miałam wtedy jakieś 20 lat. U bukinistów nad Sekwaną kupiłam książkę ze zdjęciami Roberta Doisneau. Zatonęłam w niej. Chodząc po tym mieście świateł, szukałam oczami kadrów, które uwieczniłby Doisneau.

Potem coraz częściej sięgałam do albumów z fotografiami innych mistrzów jak Henri Cartier-Bresson czy Vivian Mayer. Łączy ich wyczucie chwili, „decydującego momentu”. Właśnie o tej koncepcji przeczytałam po raz pierwszy przy okazji podziwiania zdjęć Bressona. Mówi o tym, że fotograf ma ułamek sekundy, by uchwycić ulatującą w mgnieniu oka sytuację i zamknąć ją w wysublimowanym kadrze.

Od tamtej chwili fotografia zaczęła mieć dla mnie zupełnie inną wartość. Stała się pryzmatem, przez który patrzę na ulice, ludzi i ich emocje. Fotografia dowartościowuje z pozoru nawet błahe chwile, które uleciałyby w zapomnieniu. I za to kocham ją najbardziej. Chłopczyk dumnie kroczący z butelką mleka przez miasto, skradziony pocałunek na ulicy, lampka wina sączona przy barze – dla moich fotograficznych mistrzów nie ma mało ważnych tematów. Codzienność jest najważniejszym tematem.

Przez kilka lat zajmowały mnie zdjęcia krajobrazów, głównie wokół mojego małego Supraśla. Pewnego dnia kolega zapytał mnie, czy wybiorę się z nim na ślub jako drugi fotograf. To był mój “decydujący moment”. Od tamtej chwili odważyłam się fotografować ludzi z bliska i to sprawia mi najwięcej radości. Uwielbiam podpatrywać, wyostrzać wzrok nawet wtedy, gdy nie spodziewam się niczego specjalnego. Wtedy z reguły znajduję najwięcej.

W życiu każdego człowieka jest takich decydujących momentów, które albo się wykorzysta, albo przeminą. „Decydujący moment” to nie tylko mój ideał fotografii. To też koncepcja życiowa. Mamy wiele okazji, by chwycić wiatr w żagle i zmienić kierunek, w którym podążamy. Tylko czy zdążymy rozpoznać odpowiednią chwilę?